Dziennik snów

2001, Galeria XX1, Warszawa

Między 3 a 8 września 2001 galeria XX1 stała się miejscem snu. Spotkało się tam około 250 osób chętnych zasnąć za dnia na parę godzin w miejscu publicznym. Zostały dla nich przygotowane dwa materace wielkości 7 x 4 m przykryte płótnem, lekkie kołdry i poduszki. Materace zostały rozmieszczone symetrycznie po obu stronach drzwi prowadzących z ulicy do galerii. Spało na nich przeciętnie 25 osób dziennie od 11-tej do 16-tej. O 16-tej budziła ich muzyka napisana na prośbę artystki. Potem była jeszcze godzina na wybudzenie i zapisanie snu, o ile coś się przyśniło. Do ich zapisania posłużyły rozdane zeszyty. W ten sposób powstał (nigdny nie opublikowany) katalog Dziennika snów. Ludzie idący aleją Jana Pawła II mogli przez dwa duże okna galerii zobaczyć innych, którzy spali. Nie mogli jednak do galerii wejść. Akcent położony był na wyhamowanie wrażeń, śpiący ludzie i ich spokój byli ważniejsi niż transmisja ich snu. Dziennik snów był próbą zbudowania bliskości między ludźmi, którzy się nie znają. Ta intymność ma powstać poprzez zwykłe leżenie koło siebie, spanie. Była to również odpowiedź na sytuację, w której monopol na intymność ma rodzina - monopol prowadzący do wyizolowania ludzi poza rodzinami, do braku komunikacji. Dzielenie ludzi na swoich (związki krwi albo partner seksualny) i obcych sprawia, że zapominamy, że w pierwszym rzędzie jesteśmy tylko osobnym ciałem, które dopomina się bliskości z innym ciałem. Odpowiedź na list jednego z uczestników Dziennika snów: "Bycie ludzi ze sobą nie polega na posiadaniu wspólnego celu. Nawet, jeśli to się zdarza, to kuleje lub ulega skostnieniu - przekształca się w instytucję, we władzę, w suchą formułę; zobacz jak wyglądają wspólnoty ludzi: partia polityczna, kościół, związek zawodowy... Nie wierzę we wspólną walkę o cokolwiek a we wspólnotę polityczną wierzę najmniej. Być może tego typu działanie buduje tzw. wspólny cel definiowany negatywnie na zasadzie wspólnego wroga. Ja nie chcę wymyślać celów, pod jakimi ludzie będą się jednoczyć. Nie wierzę nawet w to, że nasze bycie ma jakikolwiek cel. Cóż dopiero mówić o celu mającym jednoczyć ludzi... Można budować jakiś sens, ale cel...? Przecież my jedynie spędzamy nasz czas tutaj. Moje bycie tak jak i twoje bycie jest przede wszystkim niewytłumaczalnym faktem biologicznym a potem wszystkim innym. A co do spania - ludzie wiedzą, ze spać z kimś, to budować zażyłość; uprawianie seksu a sypianie z kimś to przecież dwie różne rzeczy. Nie chodzi mi o kontakt, chodzi mi o intymność: bliskość."