Palestyna, Palestyna. Konflikt, okupacja, apartheid

2009, Klub Chłodna 25, Warszawa, niedziela, 11 stycznia, 19.00

Tytuł "Palestyna, Palestyna. Konflikt, okupacja, apartheid“ patronujący Wieczorowi Palestyńskiemu na Chłodnej 25 wzbudził sprzeciw paru osób: "… nazywanie Izraela państwem stosującym państwową, rasistowską politykę segregacji i dyskryminacji jest już tak obrzydliwym i obraźliwym wymysłem, że nie jestem w stanie przejść nad tym do porządku dziennego... Na Chłodną przychodzi przeciez mnóstwo Izraelczykow. Robienie czegoś takiego jest po prostu nie fair…." To fragment listu do Grzegorza Lewandowskiego, właściciela klubu. Dla Polaka słowo ‘okupacja'ma o wiele więcej negatywnych konotacji z racji oczywistych. Ale nie to słowo wzbudziło tyle emocji, a jedynie termin - "apartheid“. Należy się więc parę słów wyjaśnienia. Zarówno odnośnie powyższego terminu, przypuszczenia że Izraeczycy powinni bezrefleksyjnie popierać praktyki swojego państwa jak i zarysowującego się w Polsce ostrego podziału, na tych, który są za i przeciw atakowi na Gazę. ___________________ Terytoria Okupowane przez Izrael. Outpost - tu niedługo powstanie osiedle źydowskie Tytuł dotyczy Palestyny, nie Izraela. Palestyna to nazwa zwyczajowa, nadawana najczęściej obszarowi odpowiadającemu mniej więcej granicom Mandatu Brytyjskiemu z lat 1922 - 1947, czyli obecnemu Izraelowi, Strefie Gazy i Zachodniemu Brzegowi. Nie jest to więc jedynie obszar Izraela, to cały, niewielki pasek lądu - na którym żyją i o który zażarcie walczą dwie społeczności - palestyńska i żydowska. W jednym z wywiadów Amy Goodman, nazywająca sama siebie radiowym głosem pozbawionej praw lewicy, prowadząca słynne audycje "Democrasy Now!“ powiedziała: "O systemie podobnym do apartheidu mówimy wtedy, gdy mówimy o dwóch grupach luności, które żyją na tym samym terytorium, pomiędzy morzem a rzeką Jordan, dwóch grupach. I są dwa systemy prawne, które obowiązują każdą z nich oddzielnie. Są dwie - są przywileje i prawa dla jednej grupy, dla Izraelczyków, głównie dla tych spośród ich, którzy są Żydami, i są restrykcje, i dekrety, i prawo wojenne, które obowiązują drugą grupę ludności - Palestyńczyków. (Wywiad z Amy Goodman, Democrasy Now!“, 12 kwietnia 2005. "An apartheid-like system is when we are talking about two peoples who live in the same territory, between the sea and the river, the Mediterranean and the River of Jordan, two peoples. And there are two sets of laws which apply to each separate people. There are two -- there are privileges and rights for the one people, for the Israeli people, and mostly for the Jews among -- within -- of the Israeli people, and there are restrictions and decrees and military laws which apply to the other people, to the Palestinians." Interview with Amy Goodman, Democracy Now!, April 12, 2005 Osiedle żydowskie pod Susyą, koło Hebronu Trzeba rozróżnić status Palestyńczyków mieszkających w Izraelu, którzy cieszą się teoretycznie względną równością (prawo ślubne jest tu niechlubnym wyjątkiem i stosowanie tego prawa de facto jest praktyką apartheidu), tych którzy mieszkają we wschodniej Jerozolimie i w końcu - na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Strefie Gazy, czyli ludzi pozbawionych większości praw. Oprócz tego są jeszcze podziały wewnętrzne, dotyczące np. Zachodniego Brzegu - czyli strefy A, B i C. To co je łączy to stopień podległości jurysdykcji państwa Izrael, podległość różna w różnych strefach, ale na tyle rozległa, żeby w całości kontrolować życie mieszkających tam ludzi. Tak więc pasterze z Susyi po Hebronem mieszkają w namiotach (nie mogą uzyskać pozwolenia na budowę domu, które są wydawane przez organy izraelskiej administracji), nie mają dostępu do naturalnych źródeł wody pitnej (są one zniszczone lub zagarnęte przez izraelskich osadników - sąsiadów i pilnie strzeżone przez izraelskie wojsko), nie mogą wypasać bydła ma polach (na to również nie pozwala im wojsko), ani uprawiać pól (dostępu broni armia i osadnicy), które, zgodnie z izraelskim prawem po 3 latach nieużytkowania przechodzi na rzecz państwa (izraelskiego oczywiście). To ostatnie jest prawem jeszcze z czasów ottomańskich, odgrzane i stosowane teraz z powodzeniem. Raz na jakiś czas przyjeżdżają ciężarówki, całe rodziny są przemocą ładowane na pakę i wywożone z Susyi. Ale ludzie wracają, w nocy, po kryjomu, bo są zwierzęco przywiązani do skrawka lądu, na który mają nierespektowane przez państwo Izrael papiery. Tuż obok jest nowiutkie osiedle izraelskie, za drutami kolczastymi i wysokim ogrodzeniem, z wszelką potrzebną infrastrukturą, z drogą dojazdową, z której, oczywiście pasterze z Susyi nie mogą korzystać, bo jest ona przenaczona tylko dla Izraelczyków. Czy to nie jest apartheid? Jest też jeden ciekawy aspekt wpółpracy między jedną a drugą społecznością - pasterze są zmuszeni kupować od osadników wodę, płacąc 300 szekli za 200 metrow sześciennych. Wodę osadnicy, dodajmy, mają za darmo. Termin ‚apartheid‘ jest nie do końca ścisły, jest jednak efektywnym intelektualnym istrumentem, pozwalającym wiele zrozumieć z sytuacji ludności palestyńskiej pod jurysdykcją Izraela. Powinien być z pewnością początkiem myślenia o tej sytuacji, a nie zamykającym wnioskiem. Inne są ideologia, cele, inna jest historyczna genealogia. Natomiast metody i strategie stosowane przez reżim apartheidu w RPA i obecne rządy państwa Izrael są tak uderzająco podobne, że były arcybiskup Cape Town, Desmond Tutu, w wywiadzie dla brytyjskiego Guardiana powiedział: "to przypomniało mi tak bardzo to, co zdarzyło się nam, czarnym w Południowej Afryce. (…) Widziałem upokarzanie Palestyńczyków na punktach kontrolnych i blokadach drogowych, cierpiących jak my, kiedy młody, biały oficer zabraniał nam przemieszczania się.“ “it reminded me so much of what happened to us black people in South Africa. (…)I have seen the humiliation of the Palestinians at checkpoints and roadblocks, suffering like us when young white police officers prevented us from moving about." Palestyńczycy patrzą na wyburzanie kolejnego arabskiego domu W Republice Południowej Afryki chodziło o ścisłą segregację rasową. Na Terytoriach Okupowanych przez Izrael chodzi nie tyle o podziały rasowe co o terytorium, a konkretnie o terytorium dla Izraelskiej mniejszości. "(…) słowo "apartheid“, które definiuję jako narzuconą siłą segregację dwóch grup ludności żyjących na tym samym obszarze, gdzie jedna dominuje i prześladuje drugą. Wyjaśniłem w tekście ksiąźki i w odpowiedzi do rabinów, że system apartheidu w Palestynie nie bazuje na rasizmie ale na chęci zawładnięcia przez izraelską mniejszość Palestyńskim terytorium i wynikającymi z tego represjami protestu, które anagażują przemoc… moje użycie słowa "apartheid“ nie odnosi się do warunków panujących w Izraelu.“ Jimmy Carter. Internationa Herald Tribune, 15 grudzień 2006 (Jimmy Carter mówi o swojej książce "Palestine Peace Not Apartheid") “ (…) the word "apartheid," which I defined as the forced segregation of two peoples living in the same land, with one of them dominating and persecuting the other. I made clear in the book's text and in my response to the rabbis that the system of apartheid in Palestine is not based on racism but the desire of a minority of Israelis for Palestinian land and the resulting suppression of protests that involve violence...my use of "apartheid" does not apply to circumstances within Israel." Jimmy Carter, International Herald Tribune, December 15, 2006, accessed 23 April 2007"(Jimmy Carter mówi tu o swojej ksiazce “Palestine Peace Not Apartheid") Możnaby wiele jeszcze opisać sytuacji niemożności typowych dla apartheidu. Nawet jeśli Palestynka/Palestyńczyk ma izraelskie obywatelstwo, to nie ma prawa poślubienia Palestynki/Palestyńczyka ze strefy Gazy lub Zachodniego Brzegu, wspólnego życia i wychowywania dzieci w Izraelu (prawo ślubne). Izraelskie dowody tożsamości - Teudat Zehut - wskazują czy ktoś jest Żydem czy nie. Wystarczy spojrzeć na datę urodzenia, która jest - w przypadku Żyda - określona dodatkowo hebrajską datą urodzenia. Chris McGreal, były główny korespondent brytyjskiego Guardiana opisuje to jako "system determinujący dostęp do pewnych programów socjalnych i z góry określający stosunek władz administracyjnych i policji“. Mc Greal porównuje Teudat Zehut do "Population Registration Act“ znanego z RPA czasów apartheidu. Palestyńczycy, którzy żyją w Gazie, na Zachodnim Brzegu i częściowo we wschodniej Jerozolimie nie mają obywatelstwa izraelskiego. Są natomiast poddani izraelskiemu prawu i mają dowody tożsamości wydawane przez Autonomię Palestyńska - za zgodą władz izraelskich. Nie mają rzecz jasna prawa głosowania, nie mają prawa swobodnego poruszania się. W praktyce żyją w zamkniętych gettach i enklawach, które ustanowiło państwo Izrael (na zachodnim Brzegu - Północ, Centrum, Południe. Dolina Jordanu, północne Morze Martwe). Aby gdziekolwiek pojechać, muszą się starać o specjalne przepustki, ale i tak obawiają się wyjechać, bo za każdym razem są zdani na łaskę dowódcy na punkcie kontrolnym, od którego decyzji nie ma odwołania i który ma prawo zatrzymania nawet na wiele godzin bez podania przyczyn. Przyczyną zazwyczaj jest to samo - względy bezpieczeństwa. Na drodze zawsze może stanąć tzw. latający punkt kontrolny, droga dotąd przejezdna może stać się nieprzejezdna, ponieważ na jej środku wojsko postawi parotonowy betonowy blok. W 2005 roku IDF zabroniło Palestyńczkom korzystania z głównej drogi Zachodniego Brzegu. Blokada się rozszerza i w tej chwili nie można korzystać z większości dróg, bo są one przeznaczone dla Izraelczyków. B'tselem, izraelska organizacja obrony praw człowieka opisała to jako "totalny sytem drogowego apartheidu“. System utrudnień biurokratycznych związanych z poruszaniem się oraz blokada dróg skutecznie hamują wszelką aktywość - zarówno tą związaną z handlem i pracą, jak dostępem do szpitali i przychodni, szkół, uniwersytetów, ośrodków kultury. Problemem stają się nawet odwiedziny przyjaciół i krewnych. Między Zachodnim Brzegiem a Stefą Gazy nie ma żadnej komunikacji. Podróżowanie za granicę jest nieomal niemożliwe. Nie ma takiej sfery ludzkiej aktywności, która nie byłaby kontrolowana przez Izrael. Jest to poczucie totalnej dominacji, tak wielkiej, że kiedy w wywiadach z młodymi chłopcami w obozie dla uchodźców w Jenin pytałam gdzie jest Izrael odpowiadali - nigdzie, żeby zaraz potem dodać - wszędzie, również tu - i pokazywali swój dom. W 2002 Izrael rozpoczął budowę muru wokół Zachodniego Brzegu i Gazy, który jest najbardziej widomym znakiem odgrodzenia obu społeczności. Podobnie jak w przypadku blokady dróg, B'tselem zaprostestowała. Zamknięte przez Izraelczyków arabskie sklepy w Hebronie Uri Davis, określający siebie mianem palestyńskiego Hebrajczyka, urodzony w żydowskiej rodzinie w Jerozolimie aktywista, autor książek o apartheidzie i demokracji w Izraelu i na Bliskim Wschodzie, napisał w 1987 roku, że apartheid jest w Izraelu rzeczywistością prawną, mimo, że ma inną strukturę prawną niż w RPA. Davis twierdzi, że podczas gdy w RPA oficjalnym, przyjętym przez prawo kluczowym rozróżnieniem był podział na "białych“, "kolorowych“, "Hindusów“ i "czarnych“, to Izrael ma przyjęty oficjalnie system syjonistycznych wartości i kluczowym prawnym rozróżnieniem jest "Żyd“ i "nie-Żyd“. _________________ Zawsze sądziłam, że bycie Żydówką, Żydem to pewna kondycja psychiczna, rodzaj czujności, wrażliwość na przemoc dokonywaną na innych. W Warszawie wielu moich znajomych, nierzadko świeżych konwertytów pełnych neofickiego zapału wybrało opcję ślepej akceptacji strategii politycznej państwa Izrael, w tym - ataku na Gazę. Może nie zdają sobie sprawy, że wewnątrz Izraela rośnie opozycja tych, którzy nie stracili owej czujności, otwarcie protestują i próbują ratować to państwo przed własnym unicestwieniem. Ja protestując mam w pamięci wszystkie praktyki segregacji i represji stosowane przez Polaków wobec Żydów, nieudane 600-letnie warsztaty współżycia obu narodowości, krótko mówiąc naszą wobec Żydów winę. I boję się, że w jakiejs spotworniałej formie wszystkie te praktyki są replikowane teraz w państwie Izrael.
Filmy, rozmowy, jedzenie, szisza.


Razem z klubem Chłodna 25 i Krytyką Polityczną, zorganizowaliśmy spotkanie z Palestyńczykami - Samirem Ismailem, przewodniczšcym Ligii Muzułmańskiej i Tareqiem Jacoubem, mieszkającym wiele lat w Polsce Palestyńczykiem (relacja fotograficzna Asi Erbel z Krytyki Politycznej)